ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
98
BLOG

Z notatek o Staruszkowie 3

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 0

 Choć w głębi ducha przyznawałem im rację, na zewnątrz wolałem tkwić w swoich rozterkach. Sądziłem, że jeszcze nie jestem przygotowany do narzuconych przeżyć, bo wiedziałem: uspokojenie nadchodzi nie tak od razu. Ale narzuconych przez kogo? Kto proponował, bym się „wyciszył”? Przecież „głosy”, a „głosy”, to ja! Nic, czego nie przemyślałem wcześniej, nie mogły mi zasugerować. O niczym mi nieznanym nie wiedziały, zatem i przedstawiona „recenzja” mojego charakteru nie pochodziła z zewnątrz!

Toteż dałem sobie spokój z przekonywaniem głosów do swoich racji: nic im nie zawdzięczałem. Mówiłem w zamian: to, co się ze mną dzieje, jest zaledwie senną marą, która już przemija. Wprawdzie tej chwili ciężka i żelazna obręcz amnezji zakleszcza się na mnie i uniemożliwia rozsądek, wkrótce jednak zwolni swój zacisk i odnajdę się na nowo...

Lecz dni, godziny i tygodnie spędzane w łóżkowej monotonii, upływające mi pomiędzy patrzeniem w sufit, a przytulaniem się do ściany, powlekały się patyną miesięcy, rdzawym nalotem bezczynności, osadem coraz bardziej gasnącej wiary w przyszłość. Stwierdzałem więc, że nie mam w sobie siły na dalsze zmagania ze światem i zaczynam tracić grunt pod nogami. Pocieszałem się jednak, że wszelka utrata jest uzupełniającą częścią życia i przyprawą losu.

Uspokojony, łagodniej spojrzałem na siebie. Kiedyś nie odczuwałem tak silnej potrzeby pisania. Cały ten harmider z publikowaniem, wydawał mi się niekoniecznym dodatkiem do gnuśnego leżenia na kanapie. Teraz jednak uważałem, że nie pisząc, pozbawiam się frajdy. A ponieważ pisanie było nadal zastępczą formą mojełemgo życia - za wiele się po nim spodziewałem. Nie potrafiłem jednak uwolnić się od nadmiaru słów, porównań, myśli. Nie chciałem dokonywać szminkowania swojego poetyki. Pisać bez posługiwania się odrębną składnią i budowania rozwlekłych zdań.

Zbyt późno zauważyłem, że powinienem narzucić sobie językową dyscyplinę. Coś w rodzaju stylistycznej ascezy. Lecz świadoma redukcja, rzetelna rezygnacja z ubocznych wypadków, ograniczenie się tylko do opisu kluczowych zdarzeń, przedstawianie epizodów o przejrzystej formie, odejście od buszowania wśród myślowych odnóg, rozlewisk i zakoli, paradowanie wśród przędziwa mijającego czasu, było nierealne, bo ciągle pisałem zgodnie z samopoczuciem; niewyraźnie, mało pewnie, a często - nie najlepiej.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura