ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
183
BLOG

Z notatek o Staruszkowie

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 0

 

1

 

Jeśli staruszkom obcinano paznokcie, myto ich, lub pomagano wejść do wanny, ja wolałem robić to sam. Nie, by czyniono to źle, bo kąpielowy ceremoniał zwykle przebiegał bezproblemowo: ale dlatego, że nikomu postronnemu nie zdarzyło się zobaczyć mnie we flejowatych przyodziewkach.

Nawet, gdy byłem sam, nie pozwalałem sobie na łachudrowate ubiory. Moje życie musiało być „odprasowane”. Raziły mnie urwane guziki, niewykrochmalone koszule i zmierzwione wyglądy. Uważałem, że co jest na wierzchu, powinno być w środku, bo trzeba być zwartym i gotowym, gdyż może ktoś przyjść i zaskoczyć niezapowiedzianą wizytą. Dlatego nie tęskniłem do zbytecznej pomocy. Twierdziłem, że dokąd mam sprawne ręce, sam sobie usłużę, a jak będzie ze mną gorzej, to zmienię zdanie. Byłem zwolennikiem samodzielnego przezwyciężania trudności. Mówiłem: każdy dźwiga kowadło swojego szczęścia i nikt nie powinien pieścić się ze sobą, bo jest pora na chodzenie i jest czas na leżenie odłogiem.

*

Wanna świeciła emaliowaną bielą. Wytarłem ją szmatką, doregulowałem dwa osobne strumyczki i czekając, aż się napełni, zacząłem zdejmować łachy. Wszedłem do wody.Patrząc na siebie, odczuwałem wstyd, a zawstydzenie przechodziło we wstręt. Ogarniała mnie bezradna wściekłość z powodu niemocy własnego ciała. Martwiłem się zamieraniem swojej poprzedniej sprawności.Zauważyłem, że fizycznie i psychicznie słabnę; czułem, jak narasta we mnie brak perspektyw i uczestniczę we własnym rozpadzie. Potężniało więc i rozprzestrzeniało się we mnie wrażenie zawiści wobec zdrowych. Leżąc w gorącej wodzie nie liczyłem godzin; dryfowały we mnie po cichu. Wewnętrznie i niedostrzegalnie. Tworząc sobą naprzemienny korowód zdarzeń, wynikały jedna z drugiej. Obecne, brały początek z kalkulacji, statystyki dowodzącej bytu współistnień, z cynicznego rachowania, wyliczania, dzielenia i odejmowania, różniczkowania i rozdrabniania, lecz, uchowaj Boże, nie przeżywania!

Leżałem w gorącej wodzie i było mi duszno. Andrzej spał snem niesprawiedliwych i nareszcie mogłem oddać się rozmyślaniom. Oślepił mnie blask odrodzonych wrażeń. Zanurzyłem się w inwazji odzyskanych kolorów. Były odmienne od dotychczasowych, zjełczałych i pogniecionych, wyblakłych i zachmurzonych, a ich cienie mieszały się ze świtem nadciągającego dnia.

Co prawda uchodziłem za osobę odartą z inteligencji, lecz nie wyzutą z niej całkowicie; kto chciał odkryć motywy rozpowszechnianych przeze mnie bajęd, skazany był na obserwację mojego postępowania i zwiększoną dawkę wyrozumiałości. Słowa, gesty i uczynki, które powinny zgadzać się z moimi ukrytymi intencjami. Jednak nieczęsto bywało, by chciał mnie kto badać. Niewielu siliło się na analizę.. .

 Żyłem w groteskowym cieniu swoich przywidzeń; w świecie odległym, lecz nie utopijnym. Więcej czułem, niż mogłem zrozumieć. Nie miałem w sobie nic lodowatego; żarzyłem się od środka. Reagowałem w wyniku swoich podszeptów. Byłem wierny temu, co się nazywa przyjaźnią po grób.  Pozbawiony dobrego smaku, z góry sobie zakreślałem granice wrażliwości; decydowałem, co należy do moich obowiązków, a co do dogmatów, bez których można żyć.

 Lubiłem stawiać na swoim, rządzić, wydawać rozkazy, panować nad sytuacją. Byłem kapryśny, po swojemu przebiegły. W decydujących momentach starałem się trzymać rękę na pulsie, choć był to puls anemiczny, coraz bardziej nieważny.

 W moim życiu był okres nieakceptacji dla wszystkiego, co nie miało normy. Lecz razem ze spędzonymi tu latami przyszło coś znacznie dziwniejszego: ludzie, którzy byli zbudowani prawidłowo, zgodnie z przyjętymi poglądami na estetykę, wydawali mi się nienormalni; w tym Domu nienaturalne oznaczało naturalne.

 Z każdym następnym dniem, godziną i miesiącem, wydawałem się sobie bardziej oswojony i zrośnięty z myślą, że, z niezbadanych wyroków nieba, przyjdzie mi zatrzymać się w Domu na dłużej.

Cdn.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura