ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
137
BLOG

RZECZYWISTE ILUZJE HONORIUSZA BALZAKA (epilog)

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 0

 „Najgorszą z wad jest nie mieć żadnej”

Honoriusz Balzak „Bal w Sceaux”

        

Balzak poznaje w Paryżu mechanizmy preparowania wiadomości: tworzenia prawdy z fikcji; fabrykowania niezbitych dowodów z mętnych przypuszczeń. Poznaje prześmiewczą sforę usługowych mędrców, uczonych dyletantów o gibkich światopoglądach, hordę recenzentów gnojących arcydzieła, a wynoszących pod niebo fabularną tandetę, frazesowych erudytów piszących dla chleba, dla utrzymania się w dziennikarskim zaprzęgu, ze świętym oburzeniem donoszących o wyczynach Króla, by, obsmarowawszy go w jednym szmatławcu, te same postępki pochwalić w innym, równie przekupnym, lecz należącym do przeciwnego stronnictwa. 

Dyktatorzy giełdy w rodzaju barona de Nucingen, Ponsy i Bietki z kolekcji ubogich krewnych, to żyjące wśród nas typy, typy przecież nie wolne od wad, słabostek, ciągotek. Jest mu wśród nich lepiej, niż zwykłym śmiertelnikom, ponieważ są uzasadnieniem jego kompleksów i pechów.              

Świat, w którym Balzak tkwi, rządzony jest przez namiętności. Proste, niemal prymitywne otoczenie codziennych spostrzeżeń, przepuszcza przez filtr swoich przeżyć i doświadczeń. Stworzeni przez niego bohaterzy ugarnirowani są zgodnie z przeznaczeniem, istnieją tam, gdzie ich zasieje. Albo mają rachityczną psychikę, jak Lucjan Chardon („Stracone złudzenia”), albo, jak Vautrine, pozują na ludzi czynu („Po czemu miłość wypada starcom”), lub są niczym d`Arthez: uosabiają pisarską pracowitość, sumienność i odpowiedzialność, czyli są życzeniowym autoportretem Balzaka.

Są postaciami pochodzącymi z jego snów o zawrotnej karierze i nieprzeciętnym bogactwie. Służą mu do życia w rzeczywistej iluzji. Jednakże to jego świat, kraina wydarzeń znanych osobiście, pejzaż dramatycznych aren przetransponowany na prozę "Ludzkiej Komedii"; panoptikum nieprzerwanych obsesji, szelmowska kraina Pana Mamony, w której "gardzi się człowiekiem, nie gardzi się jego pieniędzmi" [„Stracone złudzenia”], to dżungla synekur i niezapłaconych długów, społeczny przekrój stronnictw, obyczajów, historii wyssanych z życia. 

Przedstawia panoramę rejentów, galerię konfidentów z "personelu" Corentina, wzorzysty dywan utkany z handlarzy cudzym losem, barwną krainę wytartych wiarusów Cesarstwa („Pułkownik Chabert”), prezentuje mnóstwo spadków („ Kuzyn Pons”), rent, procentów od sta i chudych łajdaków zastępowanych grubymi fałszywcami (”Baron Nucingen”), mrowie bezustannych krucjat przeciwko frajerom („Kuratela”), to wymarzona, lecz odrealniona jaskinia „dudków” z Biesiady („Blaski i nędze życia kurtyzany”), studium infantylnej miłości Estery („Stracone złudzenia”), ślicznej aktorki odrąbanej od autentycznego życia, to enklawa nie zrealizowanych obietnic pułkownika Chabert, emerytowanego rębajły, Stefana Lousteau, dziennikarzyny z gatunku sprzedajnych z rozsądku, Magusa, Gobseca, Samamona, Grandeta, to przygnębiający lunapark uczuciowych niemowlaków niezdolnych do użerania się z własnym przeznaczeniem; jak mówi ojciec Eugenii Grandet, "życie, to interes".

Alegorie, najeżone trudnościami opisy, nadmierne i często nieuzasadnione odwoływanie się do cudowności, niebiańskości, anielskiej ingerencji ponadnaturalnych sił, te natrętne elementy narracyjne, skłonności do emfazy, charakteryzowały jego epokę, nas jednak, przywykłych do powściągliwego wyrażania uczuć, pilnych i akuratnych strażników językowych reguł, stosowane przez niego wtręty - irytują. 

Choć te dysproporcje mogą razić purystyczne ucho (i raziły poprawnych literatów ze świata Balzaka), bohater jego, oceniany teraz, po latach, nie jest pojedynczą figurką, ale - charakterologiczną generalizacją: skupia w sobie wszystkie znane i antycypowane cechy, które charakteryzowały balzakowski czas.

Powieściowy Finot, nie jest tylko sylwetką jednego dziennikarza swawolnych obyczajów, mentorem od siedmiu boleści, lecz produktem, wytworem, emblematem ówczesnej epoki. Sechard z „Cierpień wynalazcy”, to nie odkrywca sposobu na dostatnie życie („Dwaj poeci”), ale typ, symbol, jej rozpoznawczy znak. Ojciec Goriot, nie uosabia indywidualnego tatusia wplątanego w miłosne afery swoich córeczek, tylko jest w utworach Balzaka ojcem zbiorowym, jego syntezą, analizą i konstrukcją równocześnie. 

Gigantyczny projekt namalowania uniwersalnego, socjologicznego portretu swojej epoki, obrazu wszechstronnie obejmującego życie człowieka, uwzględniającego obyczaje, filozofię i psychologię, fizjologię, historię i religię, zamiar ten powstawał w głowie Honoriusza długo; lecz kiedy już przybrał konkretne rozmiary, przekształcił się w arcydzieło złożone z arcydzieł; „Komedia ludzka”, to zbiór powieści  składających się na wizerunek Francji. Jest to oryginalny gmach zbudowany z ludzkich cech, pragnień, nadziei i złudzeń, a budynek ten przypomina system naczyń połączonych. Kiedy czyta się większość z nich (nie wszystkie bowiem zostały przetłumaczone), ma się wrażenie przenikania bohaterów jednej fabuły w drugą. W pierwszej powieści występują w roli epizodycznej, w tracie rozmowy. Balzak wspomina tylko o nich, natomiast w drugiej, ta sama postać przestaje być epizodyczna i awansuje na postać kluczową. Na przykład margrabina d`Espard, która pojawia się przelotnie w na różnych kartach „Komedii ludzkiej”, w „Kurateli” jest najważniejszą osobą. Honoriusz robi tak z premedytacją; ludzie zapełniający stworzony przez niego fresk są postaciami pełnokrwistymi, fizycznie i psychologicznie wiarygodnymi, plastycznie, drobiazgowo przedstawionymi. Ukazanymi na konkretnym tle epoki, są jej doskonałą ilustracją, wzbogaceniem i uzupełnieniem.   

Pomysł utworzenia cyklu książek złączonych bohaterami wykluwał się od 1839 r., a ostatecznie zmaterializował - w 1841 roku. Jak pisze Andre Maurois („Prometeusz, czyli życie Balzaka”), Honoriusza olśniła myśl, że „istnieją gatunki socjalne, jak istnieją gatunki zoologiczne. Różnice między robotnikiem, kupcem, marynarzem, poetą są tej samej natury, co różnice między lwem, osłem, rekinem i owcą” (str.450).   

Wnętrza postaci Balzaka nie zmieniły się, tylko czas odrzucił przebrzmiałe dekoracje. Rozproszyły się w niebytach margrabiny i wymazano z pamięci dawne bale w wywoskowanych salonach, a dżinsy wyparły z istnienia fantazyjne suknie z atłasu. Zmienił się gust, smak, wrażliwość. Po starych szpanach i symbolach zginął ostatni ślad, ale tak wtedy jak dziś, toczy się żółwia gra o lepsze jutro.

*  

Wiktor Hugo zajrzał do niego, lecz choć Honoriusz widział go jeszcze, to już był w swojej „komedii”. Życie prowadzone wbrew pospolitym oczekiwaniom, cieszyło go więcej, niż to, w którym wymagano, by dreptał pod ich dyktando; śmierć była jego ostatnią walką, pożegnalnym wyzwaniem Losu na ubitą ziemię, podjętym, lecz przegranym protestem wobec jej nieodwołalnych rygorów. Pogodzenie się z nią, rezygnacja z uporu wobec jej przyjścia, uznanie jej wyższości nad życiem, ta kapitulancka forma zmysłowej pokory, dla niego, piewcy żelaznej woli, dla niego, półkrwi ateusza, była oznaką bojaźni, dowodem poddawania się werdyktom Macochy Natury. 

Nie potrafił ulec jej obrządkom. Pojednanie się z nimi, zaniechanie sprzeciwu, to rodzaj przymusowego samobójstwa; jego niepokorna egzystencja nie mogła nagle, pod wpływem chwilowej bezsiły, zaakceptować swojego odrażającego przeciwieństwa.

Wprawdzie śmierć jest rezultatem życia, lecz rezultatem usprawiedliwionym przez cierpienie i organiczny bunt, chwilowym triumfem znużonej materii nad wiecznotrwałą psyche, pyrrusowym zwycięstwem biologii nad wyższą rzeczywistością ducha... 

W rzeczywistości wyższej niż realna, panował porządek; sprawy ziemskie były doczyszczone aż do granic jego życzeń i przebiegały po myśli tych, którzy chcieli, by ich nie opuszczał. Lot nad sobą sprawia jednak, że ziemskie utarczki stają się z czasem obojętne; ludzie, te społeczne mikroby opisywane przez niego tyle razy, wielokrotnie przewentylowane i naszpikowane obserwacjami z jego życia, blakły; wyrozumiale, z pobłażliwym uśmiechem, oddalały się od niego, wiedząc, że już ich nie wskrzesi; ironicznie, zgodnie, ustami Lucjana stwierdzały: "wszystko jest opodatkowane, wszystko się sprzedaje, fabrykuje, nawet powodzenie".

 

KONIEC

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura