ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
174
BLOG

RZECZYWISTE ILUZJE HONORIUSZA BALZAKA (4)

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 1

STRACONE ZŁUDZENIA

Paryska wycieczka Lucjana Chardon de Rubempré, (bohatera powieści „Wielki człowiek z prowincji w Paryżu”), jest podróżą Balzaka. W odróżnieniu od Lucjana, Honoriusz nie należał do psychicznych ułomków. Balzak jest Lucjanem, lecz nie ze względu na brzoskwiniową urodę i minimalny talent, ale - z uwagi na nadzieję związaną z Paryżem.    

Z łatwością można było zaspokoić pretensje do wzniosłego samopoczucia. Starczyło robić dobre wrażenie, mieć okolicznościowy, myślący wzrok polakierowany przenikliwością, odprasowany przyodziewek, głowę w niebytach, zaświatach i mgle, bywać w salonie, w którym, na stanowisku Wyroczni i Bezdyskusyjnej Muzy, zasiadała czcigodna pani Maria Luiza Anais de Bargeton  z domu de Negrepelisse. Wystarczyło tylko konwulsyjnie trzymać się jej łapki, wnikliwie wzdychać do jej zwiotczałych wdzięków, mieć omdlałą minę podczas czytania wierszy o sielskim życiu usłanym sonetami ze stokrotek, być w niej od stóp do głów nieszczęśliwie zakochanym.   

W zacisznym grajdole Francji, w zapyziałej mieścinie Angoulěme, tak. Natomiast w Paryżu – nie. Dla Lucjana, Wieszcza Z Umysłowych Nizin, Wielkiego Nieudacznika Z Prowincji, Pierwszego Wybitnego Wśród Miernych, należącego do kategorii ludzi słabych a chciwych, o miłym sercu, lecz nikczemnym charakterze, synka pigularza, Lucjana Chardon, rozpieszczonego przez matkę i siostrę, poety nadaremnie pchającego się na herbowe pokoje z lokajami, wyprawa ta była zapowiedzią gruntownych zmian streszczających się w słowie „nareszcie”. Nareszcie zostanie zauważona jego wielkość, wreszcie znajdzie się na dobrze urodzonym miejscu i jego zdolności zostaną docenione zgodnie z ich rozmiarem. 

Lecz w mieście stołecznym, w skupisku wielokrotnie przewyższającym zaściankowe śmiesznostki, wśród dywizjonów elokwentnych pieczeniarzy, wpisowe za zadawanie szyku stawało się zbyt wysokie dla ludzi pokroju Lucjana; ginęli zagryzieni przez tłum sobie podobnych, a tęsknota za powodzeniem umniejszała ich niedawne skrupuły, stawała się nawykiem (w szczerej rozmowie z Lucjanem Chardon, Stefan Lusteau, dziennikarzyna z gatunku sprzedajnych z rozsądku, wyznaje: "sumienie, mój drogi, to kij, który każdy bierze, aby nim grzmocić sąsiada, ale którym nigdy nie posługuje się dla siebie").  

Życie niewybujałe finansowo, skromne i oszczędne, prowadzone na cynowej zastawie, zamiast na porcelanowych talerzach, wymagało poświęceń, kompromisów, ustępstw, powolnego, lecz nieuchronnego wycofywania się, rezygnacji z poprzednio wyznawanych ideałów. Nie sprzyjało wątłym naturom: rzuceni na głęboką wodę paryskiego bajora, nie byli w stanie utrzymać się na jego powierzchni, a co dopiero płynąć pod prąd. 

Felicjan Vernon, żurnalista o fagasowskich przekonaniach, w domu jest abnegatem; poza domem żyje w denerwującym niechlujstwie, a na gościnnych występach zrzuca z siebie maseczkę niedomytego łachmyty i zaczyna stroić grymasy zawodowego szczęściarza. Zależnie od okoliczności albo jest w posępnym nastroju, albo udaje absolutnie szczęśliwego: dobry ton nakazuje mu sprawianie wrażenia człowieka raptem odklejonego od roboty, człowieka bez przerwy zajętego wytchnieniem.

Paryż, sierociniec szczęśliwości, podziemna oranżeria złudzeń, okazał się lęgowiskiem sceptycznych poglądów. Napuszony klimat spleciony z chłodnym rejestrowaniem ludzkich zachowań, uzależniony od miejsca rozgrywanej akcji, od ich smaku i obyczajów narzuconych przez egzystencję, wyznaczał ludziom dualistyczną rolę w społeczeństwie. 

Na wstępie, zanim nauczyli się redukować swoje potrzeby i zachcianki, nim zadowolili się lada ustronną kanciapą, tudzież skromnym jedzeniem za Bóg zapłać, nieraz przyszło im złorzeczyć na topniejące zapasy wiktuałów przywiezionych z domu i żałować nazbyt pochopnej decyzji o podboju stolicy.    

Zasiedziali wyżeracze paryscy wykorzystywali naiwność tych natur, starając się wycisnąć z nich wszystkie pozostałe soki uczciwości i obrócić je na swój pożytek: wiedzieli, że głodny, obdarty, zaniedbany przybysz z dalekiego departamentu prędzej zgodzi się na niezaszczytne porozumienie i szybciej zawrze pakt z szatanem, aniżeli - syty. 

W ten sposób rozmnażały się kadry szubrawców o gołębim sercu: duchowi zdechlacy godzili się na paradowanie w obroży z luksusowych mrzonek, stawali się moralnymi brzuchomówcami, wtykali własne zapatrywania do pustej kieszeni i tracili energię na rozsiewanie dwulicowych uśmiechów, a ich obecny rozum dostosowany był do aktualnej akceptacji otoczenia. 

Lucjan, podobnie jak Balzak, jest człowiekiem o dyskusyjnym szlachectwie. Jak Balzak, ma nieprzyjemność zaznajomienia się z dziennikarskimi kurtyzanami. Jak Balzak, samotny i nieznany, gnieździ się w obskurnym i nieprzytulnym pokoiku, jada w knajpie u Flicoteaux’a i odkrywa, że w świecie, wcale nie tak uduchowionym, jak sądził, w salonach, buduarach i garsonierach, do których nie może się dostać, w obszarach naznaczonych stygmatem przekręconych intencji i fałszywych luster, w wyśnionym Paryżu, tym kamiennym rezerwacie szczęśliwości dla cwaniaków, miejscu pojedynków na szyderstwa, imputacje i kpiny, rządzą te same prawa co tam, skąd uciekł. Stwierdza więc, że nie ma różnicy między zaściankiem z umysłowej nędzy, a szykowną nędzą wielkomiejskich umysłów, gdyż miejsca te dzieli tylko skala, proporcja. 

Tak Honoriusz, jak i Lucjan, nieświadomi czekających zagrożeń, przybywali tu razem z tysiącami innych myśląc, że są jedynymi, których spotka kariera, jedynymi wybranymi w tym ludzkim zlewisku dążeń, podczas gdy już wkrótce przekonać się mieli, że stworzyli sobie nieistniejący obraz świata, w którym nie ma miejsca na sławę i zaszczyty poparte umiejętnościami, a o człowieku świadczy nie zawartość mózgu, ale pozerstwo, emblemat, nazwisko. O tym, kim się jest i co się sobą rzeczywiście przedstawia, decyduje zawartość sakiewki: można być pokazowym bałwanem, byleby się miało odpowiednie apanaże, koneksje i lada jakie szlachectwo. 

Niestrudzony marzyciel, Honoriusz, koneksje miał bajecznie złe, a szlachectwo - doszczętnie wątpliwe, pozostawała mu więc tylko harówka; tworzy powieść podszytą biografią, powieść o roztrwonionych umiejętnościach i wyśrubowanych nadziejach; historię upiększoną o miłosny wątek Lucjana przyczepionego do smętnej Koralii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura