ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE
56
BLOG

Podkuwanie żab, czyli: MAM TALENT! (2)

ŻYCIE W NIEBYCIE ŻYCIE W NIEBYCIE Kultura Obserwuj notkę 3

 

Od pewnego czasu rynkowe rozumienie kultury zaczęło nam wychodzić bokiem, a przekonanie o egoistycznych potrzebach naszego ducha stało się najważniejszym kryterium oceny talentu. O randze twórczości decyduje KOMPROMISOWY GUST PUBLICZNY, gust przeciętny i niemający nic wspólnego z profesjonalizmem. Niestety: dominuje fachowość publiki zgromadzonej na widowni, kinowej, teatralnej, telewizyjnej, publiki rządzącej się zbiorowymi odczuciami, głosującej za nazywaniem kogoś artystą.

Od pewnego czasu jesteśmy świadkami głupawych werdyktów. Ludzie z tak zwanej branży, figury uchodzące za autorytety w sprawach muzycznych, teatralnych, czy wrednych, zasiadają w tak zwanym jury i raczą się wypowiadać na tematy leżące „bardzo poza” granicami  ilorazu inteligencji. Dowód? Czy uchodzi nazwać INTELIGENTNYM kogoś, kto w swoim gaworzeniu nie liczy  się z wiekiem adresata, kogoś, kto ma w głębokim poważaniu fakt, że jego knajackiego mowotoku słuchają nie tylko dorośli? Jaki jest sens w wypowiadaniu się językiem zajebistym, niesubtelnym i swawolnym, skoro wiadomo, że człowiek pracujący na etacie arbitra, staje się WZOREM dla wszystkich, wzorem do naśladowania? Zresztą jury wynajęte do tego typu programów nie ma decydującego znaczenia. Albowiem w trakcie ostatecznego wyboru zwycięzcy znaczenie to ma GŁÓWNE GURU: SMS.

Oczywiście, że są pozytywne strony „mamtalentowych” programów i jasna sprawa, iż uczą one, jak patrzeć na siebie– z  rezerwą. Jak dostrzec swoje faktyczne, a nie urojone możliwości (np. wokalne, taneczne, gimnastyczne) na tle możliwości innych uczestników. Rozmaite tańce z gwiazdami, śpiewy z gwiazdorami, Idole i inne brewerie, nie uczą pokory, wytrwałości i ciężkiej pracy nad sobą, uczą natomiast, że aby być gwiazdą, wystarczy być luzakiem z nieuzasadnionym przerostem ambicji.

Przeciwstawienie doskonałych umiejętności jednego kandydata na gwiazdę, nieporadnym umiejętnościom reflektanta numer dwa, zastępuje nieraz zimny prysznic i budzi ochotę do wejścia pod miotłę. Ale budzi tylko w tym, kto po tej dotkliwej lekcji już wie, że ma głos do baletu i reumatyzm zamiast scenicznej ikry. Tego zaś, kto nie ma  wdzięku i poczucia rytmu, a mimo to sądzi, że jest cudowny, nagradza pychą i dożywotnią frustracją.

Pół biedy, jeśli ten nieszczęśnik natknie się na życzliwą duszę, która mu wyperswaduje mrzonki o talencie. Gorzej, gdy napatoczy się na kogoś w rodzaju  medialnego eksperta od talentu i tenże znawca wmówi mu, że ma to CÓŚ,  CO JEST SUPER, MEGA i OCH. Przy czym nie powie mu, że to CÓŚ jest mniejsze od bakterii. Powie mu za to, że jest większe od słonia. Opluty  entuzjazmem talenciarz wczłapuje się do finału walki o kasę i jeszcze nie dochodząc do kulis, przeżuwa swój murowany sukces.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura